W USA zdecydowaną większość inwestorów stanowią profesjonaliści. Wpływ nowych,
niedoświadczonych osób składających zlecenia na zmianę indeksów rynkowych jest
więc niewielki. Indeksy te odzwierciedlają ruchy rynku, który reprezentują.
Przykładowo, indeks S&P500 reprezentuje 500 największych spółek notowanych
na giełdzie nowojorskiej (NYSE). W niewielkim uproszczeniu można powiedzieć,
że S&P 500 reprezentuje średnią ważoną zmian cen wszystkich spółek notowanych
na tej giełdzie.
Skoro możemy w przybliżeniu założyć, że S&P500 reprezentuje średnią rynku,
a na rynku mamy tylko profesjonalistów, to na pierwszy rzut oka widać, że połowa
z nich będzie miała lepsze wyniki niż indeks, a druga połowa gorsze (!). Uwzględnijmy
jeszcze koszty prowizji. Większość będzie więc miała gorsze wyniki od indeksu
S&P (którego oczywiście nie dotyczą żadne prowizje).
W Polsce sytuacja różni się od tej w Ameryce z roku na rok coraz mniej. Tak
zwani "drobni inwestorzy" stanowią malejącą (procentowo) grupę, a wśród nich
coraz częściej znajdują się osoby, które moglibyśmy nazwać profesjonalistami.
Nie łudźmy się! Również w Polsce nigdy nie zobaczymy nagłówka w prasie typu
"To był bardzo dobry rok. Wszyscy wygrali ze średnią".
Inne pytania |